-Jestem jebaną psychopatką.-wysyczała.-Nienawidzę siebie...Chcę umrzeć .-po tych słowach wyszła z pokoju i skierowała się do miejsca w którym przygotowywane są posiłki.
Chwyciła za nóż,który jak zwykle leżał w szufladzie na sztućce. Szybkim krokiem wyszła z kuchni,by nie została zauważona przez , siostrę Marco. Powróciła do swojej sypialni. Usiadła na łóżku, przyłożyła ostrze noża do nadgarstka, uśmiechnęła się cynicznie i odłożyła nóż na bok. Wstała cała roztrzęsiona i podeszła do stolika na którym stał bukiet czerwonych róż. Powąchała jedną z nich...zaczęła płakać.Z jej oczu nie można było wyczytać prawie nic. Jedynie...przerażenie i niezdecydowanie.
Usiadła z powrotem na łóżko i złapała drewnianą rączkę od noża. Ponownie dotknęła nadgarstek ostrzem. Tym razem przycisnęła je do skóry. Przeciągnęła nóż i zrobiła jedną dużą, głęboką ranę z której zaczęła lecieć krew. Spływała po jej ręce bardzo powoli...Dziewczyna delektowała się tym widokiem. Lecz w końcu dotarło do niej co zrobiła i zaczęła wycierać krew ze skóry. Była to syzyfowa praca, ponieważ krew cały czas napływała na wierzch z żył. Z lekka się przestraszyła i pobiegła do łazienki ,aby przemyć ów ranę wodą. Polała ją jeszcze wodą utlenioną, po czym posoka na chwilę przestała się sączyć. Nakleiła na sznyt plastry, a później przewiązała nadgarstek bandażem. Biały opatrunek w przeciągu 5 minut stał się lekko czerwony. Diana zaczęła opadać z sił. Nie tylko przez utratę dużej ilości krwi,ale także z przerażenia. Zaczęło jej się robić słabo...przed oczyma widziała jedynie ciemność.Osunęła się na zimne płytki w łazience...wszystko zaczęła widzieć jak przez mgłę...
W pewnym momencie usłyszała trzask drzwi.Domyśliła się,że Marco wrócił do domu.
***
Kuba i Agata namówili Marco na pozostanie na obiedzie. Gdyby nie to na pewno pojawiłby się w swoim mieszkaniu dużo wcześniej.
Po zjedzonym posiłku Błaszczykowski wraz z Reus'em weszli na stronę biura podróży,aby sprawdzić ceny wczasów na Krecie.
-Ooo te są zajebiste!-zauważył kapitan reprezentacji Polski.
-Kurde, Kubuś muszę wracać do domu, bo czuje...że coś złego się dzieje..
-No dobrze przyjacielu jedź. Ja wszystko załatwię. Będzie dobrze.-uśmiechnął się pocieszająco.
-Kuba, jesteś wspaniałym kumplem!
-Oj tam.-mruknął.-Marco...
-Tak?
-Chciałbym Cię jeszcze raz przeprosić, za tą ,,chorą psychicznie narkomankę''.
-Daj spokój.-rzekł spokojnie.-W pewnym sensie masz racje...-wyznał.-Ale ja ją...
-Wiem.-przerwał mu.-Jedź do niej!
Marco zrobił tak jak powiedział jego przyjaciel , Kuba. Wsiadł do samochodu i pomknął ulicami Dortmundu prosto pod swoje mieszkanie.
Przed drzwiami do mieszkania poczuł ,że faktycznie dzieje się coś złego. Wszedł ,więc szybko do środka, trzepiąc za sobą drzwiami.
Zobaczył otwarte drzwi od łazienki oraz zapalone światło. Wiedział dobrze,że Melanie prawdopodobnie wyszła na spotkanie z przyjaciółmi, albo siedzi w pokoju i rozmawia z nimi przez Skype.
-Diana....-zawołał niepewnie.-Dianka!
-Tu jestem...-usłyszał cichy zachrypnięty głos.
-Co się stało?- zbliżył się do łazienki i ujrzał ledwo stojącą dziewczynę. Dostrzegł zakrwawiony bandaż na nadgarstku.-Diana...coś ty...
-Chciałam się zabić.-wymamrotała.
-Zwariowałaś?!-wrzasnął zdenerwowany, lecz po chwili się uspokoił. Dotarło do niego ,że co by nie robił ona i tak wszystko zniszczy. Opuścił łazienkę i poszedł do kuchni.
-Marco! Dlaczego sobie poszedłeś?!-krzyczała.
-Bo jestem głodny!- od krzyczał.
-Chodź tu! Ja krwawię!
-Sama tego chciałaś...-krzyczał obojętnie.
-Jesteś chujem!- wyzwała go na co ten na chwilę zamilkł. Przyszedł do niej po kilku minutach i chwycił ją mocno za ramię i oparł o ścianę.
-Jesteś chora rozumiesz?!
-Wiem.-uśmiechnęła się do niego.
-Dlaczego mi to robisz?!
-Bo jesteś... Tylko Ciebie mam.
-Aha, czyli możesz niszczyć mi życie?!
-Ja nie chcę...
-Diana! Wynoś się z mojego życia!
-Marco...-zaczęła płakać.-Nie rób mi tego...
-Mam ochotę Ci udusić!-krzyknął.
-Uderz mnie!
-Nie..-wyciągnął do niej ręce i mocną przytulił do siebie.-Po prostu bądź ze mną i nigdy nie odchodź.
-Przed chwilą kazałeś mi się wynosić...
-Chyba bym oszalał jak byś odeszła.
***
No i następny . Taki dziwny. Ogólnie dziwne to opowiadanie.
Dzięki za wszytko ;)
Pozdrawiam!
ps. mam nadzieję,że nie zawiodłam.
Jaki świetny *.*
OdpowiedzUsuńKocham to <3333
Ty nigdy nie zawodzisz :) <3
Jest cudowny, a końcówka najlepsza. Kocham to!
OdpowiedzUsuńhttp://marco-zuzanna.blogspot.com/
Przecudowny!
OdpowiedzUsuńKońcówka wspaniała <3
Czekam na następny ;3
Buziaki i pozdrawiam ♥ ;*
To jest zawalistee ! <3
OdpowiedzUsuńKocham too ! ;*
Końcówka świetnaa :3
Kiedy następny ? ;p
Chciałabym zaprosic na mój nowy blog ! ;3
Usuńhttp://marco-ania-story.blogspot.com/
Ach ten Marco <3 Zawsze czuje, że coś nie tak ^^ I dobrze ;)
OdpowiedzUsuńRozdział to CUDO! ;*
Podrawiam.
Boski rozdział :*****
OdpowiedzUsuńMarco zawsze czuje że coś jest nie tak.
czekam na kolejny:)
Mnie nigdy nie zawiodłaś, kochana! Żadne dziwne, jest świetne i oryginalne ;) I bardzo życiowe!
OdpowiedzUsuńJuż się przestraszyłam, że ona umrze, cud, że nie straciła przytomności... No i już pomyślałam, że faktycznie Marco ją porzuci, ale na szczęście jest wciąż przy niej. Mam nadzieję, że Diana już nie będzie robić głupstw!
Uwielbiam w Marco tę jego troskliwość i czułość <3
Ogólnie - rozdział fenomenalny, co tu dużo mówić!
Czekam z niecierpliwością na kolejny ;)
Pozdrawiam ciepło ;*
Super rozdział!! Marco jaki troskliwy <3 On ciągle jej ufa, a ona ciągle go zawodzi. Ciekawe ile tak wytrzyma?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wen ;*
Boże cudowny <33
OdpowiedzUsuńUwielbiamy to :**
Nie możemy się doczekac kolejnych rozdziałów :DD
POZDRAWIAMY I ZAPRASZAMY DO NAS:
http://karolina-marco-and-patrycja-mario.blogspot.com/
Nominowała Ciebie do Liebster Awards c;
OdpowiedzUsuńWięcej tu - http://olailukaszstory.blogspot.com/2013/07/liebster-award.html
Pozdrawiam ;**
Fantastyczne opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńNa miejscu Marco bym już dawno ją wyrzuciła. Co raz Marco jej zaufa ona zawodzi.
Czekam na kolejne rozdziały :)
Zapraszam na mojego bloga
http://bvbvsarsenal.blogspot.com/
Nie zawiodłaś nas. Ty nigdy nie zawodzisz kochana ;) Trochę racji w tym jest że niszczy mu tylko życie, ale cóż poradzić skoro on żywi do niej wielkie uczucie. Mam nadzieję że już nigdy nie będzie musiał się na niej zawodzić :) Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego nowego bloga, jak dobrze pójdzie to dzisiaj pojawi się prolog; http://por-siempre-fur-immer.blogspot.com/
Ps. Przepraszam za zaległości w twoim opowiadaniu, lecz miałam małe problemy z internetem ostatnio.
Zapraszam na prolog ; *
OdpowiedzUsuńnewlifenewlov.blogspot.com
Boże!!!! Kocham ♥
OdpowiedzUsuń