Zwykłą codzienność rozmyły dwa dni świąt,które Diana spędziła w miłym towarzystwie, cierpliwie znosząc dziecinne zachowanie ukochanego z racji, że były to jego ulubione święta.Chwilami miała już dosyć jedzenia jego przepysznych serniczków,albo tarzania się w śniegu. Musiała się jednak przyzwyczaić. Według Marco, tak właśnie działała miłość. Znoszenie wad swojej drugiej połowy to podstawa w tym wspaniałym uczuciu.
Po świętach nadszedł czas na długo wyczekiwany dzień jakim był Sylwester.Diana niecierpliwiła się kiedy to będzie mogła pożegnać aktualny rok, który nie był dla niej zbyt łaskawy, a powitać nowe, ma nadzieję dużo lepsze i szczęśliwsze dla niej i jej bliskich 12 miesięcy.
Marco zaproponował ukochanej, że to w ich domu odbędzie się przyjęcie z tej właśnie oto okazji. Wspólnie zdecydowali jednak, że będzie to mała, kameralna impreza tylko z najbliższymi przyjaciółmi.
Żeby jednak było co pamiętać, blondyn starał się zapewnić jak najwięcej atrakcji.
Z samego rana udał się do sklepu po alkohol. Chciał urozmaicić menu, więc kupił dużo zróżnicowanych trunków, różnego pochodzenia.
Diana w tym czasie piekła ciasteczka oraz swoje ukochane ciasto marchewkowe za którym Marco raczej nie przepada. W czasie gdy jej wypieki były w piekarniku, sama wzięła się za sprzątanie i zmianę ozdób na bardziej Noworoczne.
Kiedy czarnowłosa krzątała się spokojnie po mieszkaniu, co chwilę coś przestawiając, usłyszała dźwięk telefonu,który informował o próbie połączenia. Spojrzała na ekran,gdzie wyświetlił się spory napis ,,Marco ; ** '' W mgnieniu oka odebrała.
- Halo?
- Hej kochanie. Mogłabyś zejść na dół? Mam dużo zakupów i....
- Potrzebujesz pomocy?-zachichotała.
- Dokładnie.-mruknął.
- Już idę!
- Tylko pamiętaj zamknąć mieszkanie....ten cieć od szczotek, wchodzi do mieszkań.
- Dobra, nie dramatyzuj.-westchnęła,rozbawiona po czym się rozłączyła.
Chwilę później była już na dole pomagając ukochanemu. Gdy obładowani przeróżnymi produktami weszli do mieszkania, do nozdrzy piłkarza napłynął drażniący go zapach. Zatrzymał się w przedpokoju i wymownie spoglądając na ciemnowłosą odparł:
- Serio? Ciasto marchewkowe?
- No co, chyba też mam prawo ? - Dziewczyna przewróciła oczami kierując się do kuchni, gdzie odłożyła ciążące jej rzeczy.
- Dobrze, kochanie, przepraszam. Możesz gotować, piec lub smażyć co tylko chcesz. -powiedział skruszony, lecz także rozbawiony zachowaniem Diany.
- No właśnie, egoisto!-zaśmiała się.-Mój egoisto...-wyszeptała.
Zaczęli zbliżać się do siebie. Marco przyparł dziewczynę do szafki kuchennej,a jego dłonie zatrzymały się na jej biodrach. Gdy gotów był wpić się w jej usta, usłyszeli dzwonek telefonu. Marco odskoczył od ukochanej i lekko zdenerwowany podreptał do salonu po telefon. Od razu nacisnął opcję ,,Odbierz'', tak naprawdę nie zdążając przeczytać kto dzwoni.
- Halo?
- Cześć mój kochany Marcusiu!-usłyszał głos swojej chrzestnej.
- O witaj ciociu...
- Chciałam tylko zaprosić was na obiad. W niedziele.
- Dobrze ciociu, postaramy się przybyć.
- Mam taką nadzieję.
- Dziękujemy za zaproszenie,ale teraz muszę kończyć,bo mam zielone światło!- Skłamał.
Ciotka uwierzyła w marne kłamstwo Marco i odpuściła dalszą dyskusję.Teraz on i Diana mogli kontynuować przerwaną przez ciocię Helcię czynność.
Blondyn oparł Dianę o ścianę i oboje zatracili się w namiętnym pocałunku.Nie odrywając się od siebie, skierowali się do sypialni, jednak po drodze potknęli się o kanapę upadając na nią. Wtedy właśnie Diana zza głowy Marco ujrzała zegarek, oderwała się od niego jak oparzona i zaczęła panikować.
- Już po 18, zaraz zaczną przychodzić goście! - Złapała się za głowę, biegnąc do kuchni by dokończyć przygotowanie potraw i przekąsek.
- Spokojnie kobieto! Mamy jeszcze godzinę! Uwiniemy się...- Zaczął poruszać znacząco brwiami.
- Marco, uspokój się.- Zachichotała, lekko się rumieniąc.
- Kocham jak się rumienisz. - Złapał ją za rękę przyciągając do siebie. - Kocham ciebie. - Wyszeptał.
- Ja ciebie też. - Odparła zarzucając mu ręce na szyje i uśmiechając się. Poczuła jak blondyn delikatnie dotyka jej ust by następnie obdarzyć ją długim gorącym pocałunkiem. Czarnowłosa chętnie oddawała pocałunki, które z każdą chwilą stawały się coraz bardziej namiętne. Reus widząc w tym zgodę zaczął prowadzić ją w stronę kanapy na której to leżeli kilka minut temu. Marco chwycił skaj jej sylwestrowej sukienki po czym zdjął ją swojej ukochanej przez głowę.Zaczął rozpinać jej stanik, w czasie kiedy ona odwrócona była do niego twarzą. Uśmiechała się do niego zalotnie, więc chwilę później trwali w namiętnym i pełnym miłości pocałunku. Ręce blondyna krążyły po jej ciele, czule je pieszcząc. Diana chwilkę później nie pozostała dłużna swojemu chłopakowi i zdjęła z niego koszulę. Reus składa pocałunki na jej całym ciele,a ona jęczy z przyjemności jaką obdarowuje ją ukochany. Oboje łapią głośno oddechy,a ich pieszczoty przepełnione są rozgorączkowaną namiętnością. W pewnym momencie usłyszeli dzwonek do drzwi i zamarli w dziwnej pozycji.
- Cholera jasna! - Krzyknął zirytowany piłkarz.
- Wszystko przez Ciebie, zachciało Ci się nie wiadomo czego...- Zaczęła obwiniać ukochanego - Otwórz - Odparła wstając. Wzięła swoją sukienkę i zamknęła się w łazience, by doprowadzić się do porządku. Reus w tym czasie, szybko się ubrał i poprawiając dłonią fryzurę zrobił tak jak powiedziała Diana.
- Hej...- Rzekł niepewnie witając w progu swojego mieszkania Łukasza z Ewą.
- No cześć gołąbeczku! - Zawołała Ewka, szczerząc się jak głupi do sera. - Wiem, nie tłumacz się...młody jesteś! - Chichotała razem z Piszczkiem.
- Co? - Blondyn nie rozumiał.
- Stoimy pod waszymi drzwiami dobre 10 minut. - Łukasz nie krył swojego rozbawienia. - Następnym razem proponuje iść do sypialni a nie w salonie...
- Wszystko słychać...
- Zabije was! - Wrzasnął rozbawiony Marco. - Nie wierzę...mama was nie nauczyła ,że nie wolno podsłuchiwać?
- Przestań. - Nruknął Piszczu. - Oooo Diana, witaj kochanie! - Małżeństwo Piszczków wtargnęło do środka mieszkania .Piszczkowie pomogli Marco i Dianie w ulokowaniu w salonie wszystkich przygotowanych przekąsek i alkoholu, a po kilku minutach dołączyła do nich reszta zaproszonych gości i przyjęcie mogło się zacząć.Wszyscy, świetnie się bawili już od pierwszych minut tej małej, lecz nie gorszej od innych imprezie.
Impreza trwała w najlepsze i na pewno nikt nie chciał jej przerywać. Niestety, trzeba było przystopować,bo właśnie na zegarach wybijała godzina 23.57. Kameralny DJ, czyli Kubuś, wyłączył muzykę i w mieszkaniu słychać było jedynie ciche ploteczki kobiet i śmiechy mężczyzn.Marco ukradkiem pobiegł po szampany,które stały na blacie w kuchni. Specjalnie kupił ich więcej,ponieważ wiedział,że szampan plus wódka i whiskey, równa się - szybki zgon. Nie długo po jego powrocie do salonu rozpoczęło się odliczanie.
Niedługo po jego powrocie do salonu rozpoczęło się odliczanie.
- Dziesięć,dziewięć,osiem,siedem,sześć,pięć,cztery, trzy , dwa, jeden....NOWY ROK! - Po całym mieszkaniu rozległ się wrzask i pisk dziewczyn,które bardzo cieszyły się z nadejścia nowego roku.
- Ej, a fajerwerki? - Zapytał lekko pijany Piszczek.
- O cholera ! Zapomniałem.... - Wyznał Marco. - Idźcie szybko na parking! Ja idę po fajerwerki!
- Masz?
- Jasne! - Rzekł i pobiegł do jakiegoś pomieszczenia w mieszkaniu.
- Weź zimne ognie! - Krzyknęła Diana, wychodząc z całą brygadą z mieszkania. W dłoniach trzymali lampki z szampanem.
Chwilę później wszyscy byli na parkingu,Marco również do nich dołączył z całym zapasem fajerwerków. Dla Diany i dziewczyn miał te zimne ognie,o które wcześniej upominała się jego ukochana.
- Odpalamy?
- Daj to małolacie, bo Ci ręce urwie przy samym tyłku! - Kuba wyrwał race z rąk młodszego przyjaciela,Reus'a. Blondyn postanowił się nie awanturować przed swoim blokiem i to w sylwestra, dlatego przystanął obok swojej ukochanej i razem podziwiali pojedynczo, wystrzelane w niebo fajerwerki.
Każdy z obecnych na parkingu posiadał kilka sztuk sztucznych ogni,dzięki czemu wszystko wyglądało bajecznie.
- Kocham Cię.-wyszeptał Marco, obejmując Dianę.
- Ja kocham, gdy mi to mówisz...
- Ej, a mnie nie kochasz? - Skrzywił się.
- eeeee...-
- Osz Ty! - Zaśmiał się szaleńczo, a Diana, chwilkę później leżała na śniegu. Nie została Reusowi dłużna. Skutecznie pociągnęła Marco za nogę,a ten przewrócił się i upadł tuż obok niej. Po prostu zaczęli tarzać się w śniegu jak małe dzieci. Przestali to robić dopiero wtedy,gdy Marco oberwał śnieżką od Marcela,który z wielkim zacieszem na twarzy lepił następną śnieżkę. Tak właśnie zaczęła się bitwa na śnieżki,która trwała grubo ponad pół godziny. Po tym czasie, całkiem mokre towarzystwo wróciło do mieszkania. Oczywiście, Diana i Marco załatwili im ubrania zastępcze i dopiero wtedy impreza rozkręciła się na maksa! Alkohol lał się strumieniami,aż w końcu Mats odpadł. Zaległ na kanapie, wyglądem przypominając nieboszczyka.Za Matsem po kolei odlatywali, Marcel,Mario, Ewa,Agata oraz Jenny. Najsilniejszymi okazali się być Kuba, Łukasz , Cathy oraz rzecz jasna Diana z Marco,którzy specjalnie opuszczali kolejki. Około czwartej nad ranem, Blondyn i Czarnowłosa udali się do sypialni,aby dokończyć to co rozpoczęli tuż przed przyjęciem.
------------------------------------
Powracam. Witajcie...
Rozdział napisany przez : Nika Majewska i Izaa Tarnoś.
Pamiętaj- czytasz - komentujesz! :)
Okej, przepraszam za to,że znikłam po prostu...ale nie mogłam pisać,czytać i komentować...wszystko przez to,że kilka dni temu popełniłam największy błąd w życiu i ...próbowałam się pozbierać.
Chciałam przeprosić i przepraszam.
Przy okazji powiem,że dodałam rozdział na blog o Izie i Patrycji.
czas-na--zmiany-e.blogspot.com
A na blogu o Victorii, rozdział pojawi się po 1 września.
Pozdrawiam, Tarnoś.
Jaki ten Marco niewyżyty :> Ale też jaki słodziak.
OdpowiedzUsuńDiana ma z nim fajnie ;)
Oby teraz już wszystko im się układało w nowym roku :3
Czekam na kolejny. Buziole ;*
Jejku, jak fajnie im się układa !
OdpowiedzUsuńAż zazdroszczę tej Dianie.
Oby było lepiej w nowym roku ! :)
Zapraszam do mnie No i czekam na nn ! :*
Buziaki :*
Nessie <3
hehe te teksty Piszczka <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział czekam na więcej:*
och, jaki słodki rozdział !
OdpowiedzUsuńPiszczkowie to wiedzą kiedy mają przyjśc :P
cudowne rozpoczęcie Nowego Roku i na pewno udane dla nich obojga, dla wszystkich, a zwłaszcza dla Diany. zasługuje na szczęście.
czekam na kolejny, pozdrawiam :)
Świetny rozdział. Wpadałam przypadkowo. Dostałam adres od przyjaciółki. I już kocham te opowiadanie. Słodki ten rozdzialik. Czekam na więcej. I w tym momencie biorę się za czytanie reszty. Bo jeśli wciągnął mnie ten rozdział to wciągnie mnie reszta :) Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuń