poniedziałek, 12 sierpnia 2013
Rozdział 18.
Diana spała. W końcu udało jej się zasnąć snem,który nie należał do snów spokojnych. Zmęczony Toni,czuwał przy niej do samego rana, w czasie kiedy Mario ściągał do Monachium swojego przyjaciela,Marco Reus'a. Ostatecznie umówili się,że Marco przyleci samolotem o 3.30 nad ranem.
Mario wyjechał po niego na lotnisko,przewidując,że ów lot nie zajmie dużo czasu. Miał rację,ponieważ po niecałej godzinie samolot Reusa, wylądował na lotnisku w Monachium. Mario doskonale wiedział,że jego przyjaciel jest naprawdę wściekły na niego,na cały świat. Postanowił,że będzie cierpliwie czekać w samochodzie. Po niecałych pięciu minutach wyczekiwania usłyszał dźwięk otwieranych drzwi,a chwilę później ich trzask.
-Witaj,Marco.
-Witaj,Gotze.-uśmiechnął się, ,,przez łzy''.
-Przepraszam?
-Przestań to nie Twoja wina.-westchnął.-Jest w krytycznym stanie psychicznym? Płacze? Może jeść?
-Reus,ona teraz śpi. Toni przy niej czuwa.
-Och, czyli jest bezpieczna...-poczuł ulgę.-Koniec tych uprzejmości Gotze! -uniósł głos.
-Co masz na myśli?
-Wiesz kto...jej to zrobił?!
-Myślę,że Tobie powie.-rzekł łagodnie,oczekując na reakcje przyjaciela.-Wiem,że to moja wina...przepraszam.
-Mario! Do cholery, przestań się obwiniać. Jeżeli ktoś miałby się tu obwiniać to tylko i wyłącznie ja. To ja potraktowałem ją jak...przedmiot i to przeze mnie wróciła do ćpania. To przeze mnie wyjechała do Monachium i to ja nie odzywałem się do niej przez dwa miesiące! Więc przestań mi zawracać głowę i jedź szybciej do cholery,bo chcę ją zobaczyć!-wykrzyczał,a do jego oczu zaczęły napływać łzy. Wszystko było takie inne...i dziwne.
-Reus, spokojnie...-szepnął pokrzepiająco.-Dorwiemy tego skurwysyna.
-Rozpierdolę mu życie.-warknął piłkarz BVB.-Chyba nie był świadom,tego z kim zadarł.
-Boże, Diana była przerażona. Płakała...i kazała dzwonić do swojego Marco.-uśmiechnął się nieznacznie.
-Tak powiedziała? ,,Dzwoń do mojego Marco''?
-Tak.
-Jaki ja byłem głupi!-schował twarz w dłoniach.-Przecież ja...
-Wiem, Marco. -uciął jego dukanie.-Rozumiem.
-Nie rozumiesz.-prychnął.-Tak bardzo bałem się,że kiedyś odejdzie,że...
-Zerwałeś wszystkie kontakty. Nie chciałeś cierpieć,prawda?
-Tymczasem cierpiała ona.-mruknął.-Egoistyczna świnia ze mnie. Przez to wszystko ktoś ją zgwałcił i leży obolała...
-Pomożemy jej się ponieść,a tymczasem jesteśmy na miejscu.-oznajmił wyjmując kluczyki ze stacyjki.-Chodźmy, może się obudziła.
-Jest piąta nad ranem.-powiedział.
-Myślisz,że po czymś takim będzie tak długo spała?
-Nie sądzę.
-No właśnie.
Weszli do mieszkania w którym znajdowała się śpiąca Diana. Była otulona dwoma kocami,bo jak wyjaśnił Toni, cała trzęsła się z zimna. Wyglądała tak niewinnie...była taka blada... Światło lampki, oświetlało jedynie jej twarz. Jej wyraz przesiąknięty był bólem...malował jej się na twarzy.
-Ile już śpi?-zapytał piłkarz żółto-czarnych.
-Mario był tutaj gdy zasnęła. Nie budziła się od tamtej pory.-oznajmił Kroos.-Wiem kto ją zgwałcił.-rzucił cicho.
-Kto do cholery?! Mów!
-Mario, pamiętasz Klausa? Przystawiał się do niej, a na dodatek jak zaczęliśmy szukać Diany, on się z nas śmiał.
-O kurwa!-zaklną.-Faktycznie, nawet przypominają mi się te słowa ,,Może ją widziałem,może nie'' i ten cyniczny śmiech!
-Co to za Klaus?! Zamorduje kutasa!-wrzasnął Reus.
-Kolega Bastiego.-wyjaśnił Toni.-On taki jest...
-Tzn jaki?! Bezlitosny? Chory?
-Marco, spokojnie Toni stara się pomóc...
-Wiem,przepraszam.
-Okej, rozumiem Cię,stary.Mi samemu jest niezmiernie przykro...
-Ech...
Mężczyźni jeszcze chwilkę porozmawiali. Ich konwersację przerwały krzyki zgwałconej przyjaciółki.
-Mario!Mario! Zabierz go, weź go!-wrzeszczała,a oni zorientowali się,że musi śnić jej się coś złego.
Gotze wraz z Reusem błyskawicznie zjawili się przy łóżku na którym spała Diana. Zaczęła się budzić,jakby poczuła ich wzrok na sobie.
-Dianka, kochana....Dianka...-Marco uklęknął przy niej i złapał ją za rękę.
-Marco...jesteś tu.-wyszeptała.
-Oczywiście. Jak tylko się dowiedziałem,że...-nie mógł, po prostu nie mógł się przemóc,aby to powiedzieć.A może nie chciał?-Musiałem przyjechać. Tęskniłem.
-Ja także. Umierałam z tęsknoty,ale...znalazłeś sobie inną.-załkała.
-Diana,jaki ja byłem głupi! Przepraszam, dałem dupy...wybaczysz mi?
-Wybaczyłam Ci już dawno. Jak wyjeżdżałam z miasta.-powiedziała.-Jesteś dla mnie kimś więcej. Kimś dzięki komu żyje. Jesteś mi potrzebny... Zrozumiem,jeśli powiesz,że...nie chcesz mieć nic wspólnego z ćpunką i ...teraz dziwką.
-Dziewczyno, przecież on Cię zgwałcił!-krzyknął po czym przytulił do siebie.-Już nie jesteś ćpunką...zrozum że jesteś dla mnie bardzo ważna. Bardzo ważna...-chwycił jej twarz w dłonie.-Najważniejsza.
---------------------------------------
nie mam weny, przepraszam.
*sorry za wulgaryzmy,ale musiałam :)
Pozdrawiam!
Acha, odwiedzajcie :
Don't look into the past .Never <3
i chciałam polecić Wam bloga , wspaniałej bloggerki :
Może to wszystko polega na tym by żyć dla kogoś?
POLECAM!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rozdział jak zwykle super!
OdpowiedzUsuńDobrze, że Marco jest przy Dianie. Oni muszą być razem! ;3
Pozdrawiam ;*
Zapiera dech w piersiach ! Co ona biedna musi przeżywać... Dobrze, że jest przy niej Marco i Mario, ale i tak trudno będzie jej się po tym otrząsnąć. Mam jednak nadzieję, że jej się uda. Tyle nieszczęść... Ech.
OdpowiedzUsuńA rozdział jest fantastyczny, uwielbiam Twoje opowiadania, wspaniale piszesz ;* Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
I serdecznie dziękuję za polecenie mojego bloga, dziękuję, dziękuję. Jesteś fantastyczna.
Życzę by wena wróciła, a na pewno wróci bardzo szybko i pozdrawiam ;*
Biedna Diana! Tak bardzo jej współczuję... wrażliwa dziewczyna została tak podle skrzywdzona...
OdpowiedzUsuńDobrze, że Marco przyjechał, ona go teraz bardzo potrzebuje. Mam nadzieję, że przy nim powoli dojdzie do siebie :)
Cudny rozdział <3 Kocham to!
Czekam na nn! Pozdrawiam ;*
Rozdział cudowny jak zawsze! Relacja Diany i Marco jest nie do opisania. Oni tak bardzo potrzebują swojej obecności, swojego wsparcia. Oni są od siebie uzależnieni. Przecież, gdy Marco zerwał z nią kontakt, Diana nie mogła wytrzymać z tęsknoty i wróciła do narkotyków. Szkoda, że Marco nie zauważył wcześniej jakim jest egoistą. Może wtedy nie byłoby tyle przykrości. Mam nadzieję, że teraz doceni, że ma przy sobie tak wspaniałą dziewczynę, która go kocha i nie może bez niego żyć. Kocham to opowiadanie, daje mi wiele do myślenia. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam cieplutko :*
OdpowiedzUsuńJejku, tak mi szkoda Diany. Ona jest taka wrażliwa i jeszcze takie coś ? :C Widać, że Marco i Diana są sobie potrzebni. Ich łączy coś więcej niż miłość. Oby teraz docenił Dianę i nie pozwolił znowu jej odejść ! Z niecierpliwością czekam na NN :* Rozdział cudowny, z resztą jak zawsze. Zapraszam do siebie :) http://reusowa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBiedna Diana ;c.
OdpowiedzUsuńMarco słodki i opiekuńczy <3
To jest cudowne <3
Kocham to ♥
Pozdrawiam i życzę weny! ; **
Biedna Diana.:(
OdpowiedzUsuńDobrze że chłopacy do tej pory byli z nią. Teraz Marco będzie przy niej.
Marco słodki i troskliwy :****< 3
Kocham to opowiadanie.
czekam na kolejny z niecierpliwością. .:*
Szkoda mi Diany dobrze,że Marco do niej przyjechał!
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej pokochałam to opowiadanie, uzależniłam się od niego! <3
Smutny... :((((
OdpowiedzUsuńhttp://dortmunder-junge.blogspot.com/
świetne to jest. smutne ... ale podoba mi się.
OdpowiedzUsuńtakie prawdziwe...
dobrze że Marco się opamiętał i wrócił do Diany.
czekam na następny !
pozdrawiam, Pyśka
niesamowicie piszesz.. <33 i te ostatnie słowa Marco- ♥♥♥...JEJ NIE MOGE DOCZEKAC SIE NASTĘPNEGOO ; ) pozdrawiam, Beryy
OdpowiedzUsuń