sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 29.

         ,,Nie umiesz się bronić.
Im większa miłość tym większy chaos.''
         ,,Nieodwzajemniona miłość,
ten rodzaj czekania, kiedy czekasz na coś,
co nigdy nie nadejdzie.''

***


               Powoli czas pobytu przyjaciół z Dortmundu u Diany zbliżał się ku końcowi. Już jutro mięli wrócić do domu. Kuba zabukował bilety, a Agata spędzała ostatni dzień z Dianą na zakupach. W tym czasie Marco, Kuba i Wojtek zajmowali się chorym Feliksem. Jego stan znacznie się poprawił, dlatego też jego mama pozwoliła sobie na mały wypad do galerii handlowej.
              Marco czuł się podle. Nie dość,że nie udało mu się odbudować zaufania Diany to już jutro straci syna na kolejne pół roku, bo dopiero wtedy znajdzie czas na przyjazd do Londynu.
              Wojtek zaś czuł ulgę,że już niedługo pozbędzie się problemu, czyli Reus'a. Szczęsny mimo tego,że tego nie okazywał zakochał się w Dianie. Kochał też małego Feliego i bał się ich utraty. Kuba jednak nie wiedział co o tym myśleć, dlatego też postanowił porozmawiać z nimi obojga. Bał się o Dianę, bał się,że ktoś ją zrani...
              -Możemy porozmawiać?-Błaszczykowski zwrócił się do Szczęsnego. Ten jedynie kiwną potwierdzająco głową i usiadł na kanapie.-Wojtas, wiem,że czujesz coś do Diany. Okej,ale nie możesz wchodzić pomiędzy nią a Marco. Mają razem dziecko, rozumiesz?-mówił spokojnie.
             -Wiedziałem,że chodzi Ci dokładnie o to.-uśmiechnął się cynicznie.-Mam spieprzać,bo blondasowi się przypomniało,że ma dziecko.-warczał.-Myślałem,że...jesteśmy przyjaciółmi.
             -Wojtas, przecież jesteśmy ! Ale oni się kochają...
             -Właśnie widzę.-parsknął.-Okej, mam to gdzieś. Po prostu myślałem,że każdy ma prawo do miłości. Nie, okej... odsunę się. Nic nie znaczę dla niej i dla was.-głos mu się łamał.-Po prostu zniknę.-syknął po czym nerwowo wstał i wybiegł z mieszkania Diany.
             -No i kurwa świetnie.-prychnął wkurzony Kuba.
Marco ku swojemu zdziwieniu, po wejściu do salonu nie zastał tam Wojtka, którego od pewnego czasu uważał za swojego wroga.
             -Gdzie tamten?-mruknął pytająco.
             -Pokłóciliśmy się.-westchnął.
             -O co poszło?
             -O Was.-syknął.
             -Jak to?
             -Powiedziałem mu,aby się nie wpieprzał między Was.-rzekł.-Zabolało go.
             -Ja pierdziele.-usiadł chowając twarz w dłoniach.-Wszystko się pieprzy. Przeze mnie.
             -Przestań.
             -Co przestań?! Jakie przestań?! Przecież ja jutro wyjadę, a ona zostanie sama,bo Wojtek się obraził i jest maksymalnie wkurzony.
             -Kurwa.-przeklął.
             -I co ja mam do cholery zrobić?!
             -Nie wiem...po prostu mnie też zaczęło to przerastać.
             -Przepraszam stary.-wstał.-Muszę wyjść.-powiedział roztrzęsionym głosem.
             -Marco! Gdzie idziesz?!-krzyczał na nim,lecz na marne, ponieważ Reus wybiegł z bloku. Błaszczykowski odpuścił pościgu za nim i usiadł załamany na fotelu przy oknie z widokiem na centrum Londynu. Miał mętlik w głowie. Wszystko co przez tak długi czas było w miarę ułożone i spokojne, teraz zamieniło się w chaos. Chaos,którego nijak nie da się ogarnąć.



***


         Dziewczyny powoli zwijały się do domu. Agata zamówiła taksówkę,którą obie podjechały pod blok Diany. Były jak siostry,które właśnie wracają do domu z sobotnich zakupów na które pozwolili rodzice.  Cieszyły się z każdego momentu.  Były zadowolone.
         Weszły do mieszkania, w którym panowała prawie grobowa cisza. Zdziwiona Diana na początku sprawdziła co u Feliksa, a ten słodko spał. Zapalenie płuc chyba tak w prawdzie nie było zapaleniem, gdyż mały po trzech dniach okazywał się być coraz zdrowszy.
        -Halo, jest tu ktoś?-zawołała Aga.
        -Tak, tak jestem w salonie.-usłyszały głos Kuby.
        -Gdzie reszta?-zapytała Diana wchodząc do salonu.
        -Nie pytaj.-westchnął.-Przepraszam bardzo,ale chyba przed chwilą zjebałem całą sytuację.-zaśmiał się sarkastycznie.-Tamci dwaj przeze mnie sobie poszli. Ja chyba też spieprzę.-mówił, a jego oczy pełne łez spoglądały na zaskoczone dziewczyny. -Sorry, idę.-walnął pięścią w stół i wyszedł.
        -Kuba! Kuba zostań!-krzyknęła Agata i pobiegła za ukochanym. Na szczęście złapała go w korytarzu.-Co Ty wyprawiasz?! Jesteś mężczyzną?! Powiedz o co chodzi! Nie bądź tchórzem!-krzyczała na niego, aby ten przejrzał na oczy.
       -Agata! Nie rozumiesz co się dzieje! To wszystko wokół mnie zaczęło świrować. Jeden zakochał się w matce dziecka kolesia,który także ją kocha. Ta z kolei nie wie kogo wybrać i co ?! Wszystko się rozpierdala! Tracę przyjaciół, boję się o Dianę ... -mówił bezradnie.- Agata nie ogarniam! Nie daje rady! -wrócił i usiadł bezsilnie na fotelu.-Diana błagam zadzwoń do Marco,żeby nie zrobił żadnych głupstw.
       -Dlaczego miałby zrobić jakieś głupstwo?-zapytała łamiącym się z przejęcia głosem.
       -Mówił,że to wszystko jego wina.
       -Wszystko, to znaczy?
       -To,że Wojtek jest cholernie zły, a Ty nie masz w nim oparcia przez jego błędy z przeszłości.
       -Cholera!-oparła się o ścianę.-Gdzie on teraz jest?
       -Nie wiem.
       -Zadzwonię.-poszła do kuchni.
Agata z Kubą zostali sami w salonie. Blondynka patrzyła na ukochanego troskliwym wzrokiem. Przyglądała się jego oczom, które błagały o spokój. Podeszła do niego i...przytuliła go z całych sił. Pocałowała go w policzek i oparła swoją twarz o  jego. Trwali w takim uścisku aż do czasu powrotu Diany.
         -I jak?
         -Jest w barze na Greenwich.-powiedziała.-Nie wróci, bo pije. Tak powiedział.
         -Idź po niego. Tylko Ty go tutaj przyprowadzisz.
         -OK.-westchnęła.-Zamawiam taksówkę.-oznajmiła.
Po dziesięciu minutach pod blokiem czekała taksówka. Diana zbiegła ze schodów i wsiadła. Poprosiła o kurs na Greenwich, do lokalu Nirvana. Droga nie zajęła więcej niż dziesięć minut. Czarnowłosa wysiadła przed barem i weszła do środka. Było tam dużo ludzi. Mimo to Diana szybko rozpoznała Reus'a, gdyż ten siedział przy barze i popijał mocne trunki. Wkurzona dziewczyna podeszła do niego i szarpnęła za ramię.
       -Co ty odpierdzielasz?-zapytała.
       -Nic.-uśmiechnął się.
       -Dobrze,więc chodź do domu.-poprosiła spokojnie.
       -Nigdzie nie idę.Wszystko jest do bani.
       -Nie zachowuj się jak małolat tylko chodź, bo musimy porozmawiać.
       -O czym? Od kiedy chcesz ze mną rozmawiać?
       -Marco, błagam...
       -Wszystko spieprzyłem. Chyba skoczę z mostu. Nic tu po mnie.
       -Przestań!-krzyknęła.
       -Diana, wszystko zaczęło mnie przerastać. Przeze mnie Wojtek...nie ważne.-prychnął.-Kuba nabawi się przeze mnie nerwicy.
       -Tu się zgodzę.-przyznała.-Ale chodź do domu.
       -Nie idę!
       -Panie Reus, niech pan idzie jak pana kobieta prosi.-wtrącił się barman, który rozpoznał gwiazdę Bundesligi.
        -Właśnie jestem tutaj dlatego,że ona nie jest MOJĄ kobietą.-zaśmiał się ironicznie piłkarz.-Wszystko jest takie popieprzone, wie pan?
        -Marco przestań, chodź ze mną do domu! Musimy pogadać! Bardzo poważnie! Chodzi o Twojego syna, rozumiesz?!
         -Jeżeli tak stawiasz sprawę, to idę.-westchnął i położył na ladzie 100 funtów, nie oczekując reszty. Chwiejnym krokiem wyszedł z lokalu, prowadzony przez Dianę. Do domu wrócili tą samą taksówką, którą Diana dotarła na Greenwich. Reus z ledwością wczołgał się na 2 piętro. W końcu weszli do mieszkania.
         -Jesteśmy.-oznajmiła dziewczyna.-Przepraszam Was, kochani,ale chciałabym porozmawiać z Marco sam na sam. Będziemy w mojej sypialni.
         -Dobrze.-kiwnęła głową Agata.
 Marco usiadł na łóżku. Z ciekawością patrzył na Czarnowłosą,a ta zaczęła mówić.
         -Słuchaj, Ty jutro jedziesz... A ja nie chcę,aby Felix nie miał ojca. Chyba sam rozumiesz.
         -No tak.
         -Nie wiem jak to zabrzmi,ale...idioto ja Cię naprawdę kocham, tylko nie jestem w stanie Ci wybaczyć. Po prostu nie umiem.
         -Diano, pamiętasz jak ćpałaś? Jak się mordowałaś? Myślisz,że umiałem Ci wybaczyć? Nie! Ale kochałem Cię całym sercem,więc Twoje błędy wcale się nie liczyły. Miałem je gdzieś. Teraz też Cię kocham. Najmocniej...-powiedział.
        -Marco...-wyszeptała.-Kocham Cię...wariacką miłością. Chcę wrócić do Dortmundu. Z Tobą.
        -Diana!-objął ją.-Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie..
-----------------------------------------------
Witam.  Wiem,że jestem trochę dziwna, bo raz piszę krótkie rozdziały,a raz takie tasiemce. Trudno, prawda?
Mam nadzieję,że nie zawiodłam.  Bardzo bym chciała,abyście były zadowolone czytając te wypociny. Bo to wszystko co mam.

Ja Was bardzo, bardzo,bardzo szanuję i chciałabym,abyście mnie również szanowały. Czuję się źle,kiedy otrzymuje komentarz pod rozdziałem następującej treści '' http:// (jakiś blog). blogspot.com ''. To mnie irytuje, bo ja spędzam godziny pisząc to , a niektóre osoby całkowicie olewają to co robię. OK, reklamujcie swoje blogi,nowe rozdziały nie mam nic przeciwko,ale róbcie to w bardziej...hmm inny sposób, bo mi przykro...
 Dobra, nie będę tu cisnąć swoich wywodów, bo nie o to chodzi. Dziękuje za komentarze.
Pozdrawiam ,Izaa



                                                                                DZIĘKUJE!!!



9 komentarzy:

  1. Nie zawiodłaś! <3 Zresztą nigdy nie zawodzisz <3 Wszystko jest genialne! A jak jeszcze raz nazwiesz to opowiadane ''wypocinami''' to Cię znajdę xdd :D
    Wszystko jest cudowne, a końcówka mnie zachwyciła <33
    Pozdrawiam ;****

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny. Ty nas nigdy nie zawodzisz ^^ Przepraszam, że nie komentuję częściej ale czytam na telefonie i nie zawsze moge dodać komentarz./ Zuzu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle świetny :) Aaa i Diana i Marco.... <3 Ciekawa jestem, co znowu wymyśli Wojtek..
    No nic ;) przynajmniej nie jest nudno :)pozdrawiam, Ola ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. no w końcu się pogodzili :)
    Czekam z niecierpliwością na następny <3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że w końcu się pogodzili.
    Z jednej strony cieszę się, że Diana wróci do Dortmundu, a z drugiej nie za bardzo. Ponieważ szkoda mi Wojtka. Był przy niej zawsze i pomagał, jak tylko potrafił. Mam nadzieje, że Diana z Wojtkiem pozostaną nadal przyjaciółmi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Omomomomom ! ;*
    Jesteś wspaniała <3
    Myślałam, że Marco wyjedzie sobie i wtedy Szczęsny będzie "coś" próbował do Diany , a tu jednak nie ;) W sumie to dobrze bo stęskniłam się już za tą parą ;D
    Biedny Kuba ;c Z jednej strony to dobrze, że się tak zaangażował, ale z drugiej trochę mi go szkoda , biedaczek ;xx
    Mam nadzieję, że Wojtuś się nie załamie po wyjeździe Diany z Londynu i , że wszystko wróci do normy ;) Chociaż małego zamieszania nie zaszkodzi ;)

    Czekam na kolejny ! I dziękuję za komentarz u mnie ;)

    Pozdrawiam , Karinka <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział przepiękny, cudowny <3
    Jej pogodzili się ♥
    Kocham to no xddd
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki ; ***

    OdpowiedzUsuń
  8. Fantastyczny rozdział. Jak to dobrze, że porozmawiali i wyznali sobie co czują, świetna wiadomość, że się pogodzili ;3 Ogromnie się cieszę, że Diana wróci do Dortmundu no chyba, że szykujesz kolejną niespodziankę ?
    Jednak szkoda mi trochę Wojtka, wiadomo Marco to Marco ;d no ale Szczęsnego też szkoda, bo miłość nie wybiera, a ta z jego strony skazana jest na niepowodzenie.
    Cóż mogłabym napisać naprawdę wiele, ale raczej nie umiałabym tego poprawnie wyrazić słowami. Po prostu ten rozdział jak i całe opowiadanie to cudowne dzieło i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;*
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Wreszcie się pogodzili! Czekałam na to :) Liczę że teraz będzie już tylko lepiej. Dobrze że Diana wyciągnęła go z tamtego baru i nie dała mu zrobić głupstwa, bo mogłoby być naprawdę tragicznie... -.-
    Genialny rozdział! Uwielbiam to opowiadanie <3 Czekam na kolejny! Buziaki i zapraszam do mnie ;*

    OdpowiedzUsuń